– Pandemia stała się okresem ciężkiej próby również dla prywatnej branży medycznej?
–
Kiedy słyszeliśmy o pierwszych przypadkach, prawie wszystko zamarło.
Najpierw mówiono o epidemii, dopiero nieco później pojawiło się bardziej
odpowiednie słowo pandemia. Wiadomości o kolejnych przypadkach
zachorowań, dotyczących przecież konkretnych, żywych ludzi mocno
działały również na naszą psychikę. Jednak wie Pan doskonale, że lekarz,
odpowiedzialny za zdrowie innych, składający z chwilą podjęcia
działalności zawodowej przysięgę Hipokratesa nie może sobie w żadnym
wypadku pozwolić na chaotyczne reakcje w tylu: rany Boskie, co się
dzieje… Prezes naszej lecznicy Małgorzata Jabłońska-Nowak, konsultując
się z zespołem podjęła działania, jakich wymagała wyjątkowa sytuacja.
Dziś z pewnej perspektywy dostrzegamy, że wykazała się zdolnościami
menedżerskimi. Przyniosły dobry skutek.
– Nie nadrabia Pani miną? Przecież wiadomo, że gdy zaczyna
się pandemia, na miarę osławionej hiszpanki, wojennej grypy, której nikt
w Polsce nie może pamiętać, bo siała spustoszenie sto lat temu – to w
takiej wyjątkowej sytuacji pacjenci zgłaszają się w trosce o zdrowie do
stacji sanitarno-epidemiologicznych, w szwach pękają szpitale zakaźne,
ale zwykłego lekarza się unika, bo tam przecież również… można się
zarazić?
– Wiemy o tym doskonale, jak pacjenci reagują,
rozumiemy ich uzasadniony lęk o zdrowie własne i najbliższych. Dlatego
wychodzimy naprzeciw ich oczekiwaniom. Cały czas działamy jako zespół.
Powiem więcej: jesteśmy jednością. Rejestratorki, pielęgniarki i lekarze
kierują się u nas tymi samymi celami i zasadami, co najwyżej ich ścisła
realizacja zostaje rozpisana na szczegółowe zawodowe role. Nie ma u nas
sprzecznych interesów. Pracownicy Alfy współpracują, gdy sytuacja
wymaga – przepraszam za z lekka patetyczne sformułowanie – mądrości
zbiorowej.
– Znów pięknie to brzmi. Ale w czym się w praktyce przejawia?
–
Nie zbije mnie Pan z tropu. Wiemy co robimy. Zero chaosu, ścisły plan.
Tyle, że my nie funkcjonujemy jak roboty, bo mamy do czynienia z żywymi
ludźmi nie tylko materią, z pacjentami, z których każdy jest inny i ma
odrębne potrzeby. Wiemy też, które są wspólne. Gdy pojawiło się
zagrożenie wirusem COVID-19, zaczęliśmy od sterylizacji i odświeżania.
Przy okienku rejestratorki zawsze jest tylko jedna osoba, obowiązuje
odkażanie rąk. Każdy pacjent dostaje od nas maskę. W razie czego
doradzamy jej odpowiednie umieszczenie, żeby nos nie był odkryty. Do
tego pełna kontrola gabinetów pod kątem czystości plus monitoring, w tym
wypadku kamery służą człowiekowi, który je wynalazł, a nie jak w wielu
miejscach nękają go czy szpiegują.
– Aż takiej techniki potrzeba?
– Wykorzystujemy
wszystko, co nowoczesne i dostępne. Wspomniał Pan o lęku przed
zakażaniem, który przecież nie omija placówek medycznych. Staramy się
rozumieć ten niepokój i wyjść mu naprzeciw. Dlatego postawiliśmy również
– nie zarzucając tradycyjnej formy wizyt – na telemedycynę: porady
przez telefon, również z wykorzystaniem technik komputerowych.
Bezpośredniego badania pacjenta one nie zastąpią, ale uzupełnią. Pomocne
są zwłaszcza w drobniejszych przypadkach. Zaś gdy ktoś do nas
przychodzi tak jak zawsze – stosujemy wszelkie możliwe środki
zapobiegawcze dla dobra jego samego i innych. Personel ma dobre fartuchy
i maski, każdy klucz do gabinetu sterylizujemy, zarówno pacjentów jak
nas obowiązuje odkażanie rąk. Postawiliśmy na czystość. Dzięki temu
radzimy sobie w trudnej sytuacji, przetrwamy. Dbamy zarówno o pacjentów
jak o naszych lekarzy. których w Alfie pracuje ponad 200. Gdy
wprowadziliśmy porady przez telefon, zaangażowaliśmy do nich w pierwszym
rzędzie starszych lekarzy, znajdujących się w grupie ryzyka. Bo naszym
zadaniem pozostaje każde ryzyko minimalizować. Pozostajemy solidną,
przedwojenną firmą. Stawiamy na kontakt z pacjentem. Reklamy nie
potrzebujemy.
– A państwo? Gdzie ono?
– Myśmy zastąpili
państwową służbę zdrowia, takie są fakty. Pomoc państwa, subwencje,
przeznaczone na czas kryzysu nie wystarczają, wiele firm wokół upada –
zwłaszcza te mniejsze – i reszta już doskonale wie, że trzeba sobie
samemu poradzić. Właśnie to robimy. Do dziś nie wynaleziono skutecznej
szczepionki na COVID-19. Zapewne pomogą szczepienia przeciw grypie,
zwłaszcza w nadchodzącym sezonie jesienno-zimowym. Wirus jest potężny,
działa zarazem na układ nerwowy, pokarmowy, oddechowy. Choroba może
przebiegać bezobjawowo, albo te objawy pozostają łagodne, jak lekki ból
gardła i tyle… Teraz chorują już nawet politycy, naliczono trzy
przypadki w Senacie. Wciąż nie wiemy, jak długo to potrwa. Ani czy
przyjdzie następna fala. Wszyscy musimy przetrwać tę zarazę. Łatwiej o
to, gdy tak jak w naszej klinice z sympatią odnosimy się zarówno do
pacjentów jak do siebie nawzajem